wtorek, 28 lutego 2012

" Jeszcze raz, jeszcze raz! "

Tak właśnie reagowali najmłodsi podczas Bezalkoholowego Balu Karnawałowego na taniec "opa, opa". Ale może od początku ? Więc zaczęło się od zbugowanego pendrive'a. Całe szczęście muzykę do zabaw miałem na oddzielnym nośniku. Imprezę zacząłem w dość specyficznym miejscu gdzie reanimowałem psychicznie mojego ulubionego dj'a. Polonez na zatłoczonej sali wygląda wspaniale. Było nas około stu osób z czego 1/4 to dzieci. To one rozkręcały imprezę, gdy "starszyzna"stołowała się przy obfitych pogawędkach. Tę imprezę będę wspominał jaką tą, którą prowadziło się niezwykle przyjemnie, a sama postawa dzieci do dziś odbija się echem w moich wspomnieniach.

czwartek, 23 lutego 2012

Pusta sala...

Ostatnia zabawa sylwestrowa, którą miałem przyjemność poprowadzić, była sama w sobie wymagającą imprezą. Na sali w której miesiąc później bawiło się około 100 osób, tańczyło zaledwie 25. Sama ilość gości na imprezie nie była zależna ode mnie (chyba że moje nazwisko odstraszyło ludzi przed przybyciem :> ), ale już fakt poziomu imprezy owszem. Tak, to była taka moja mała porażka. Muzyka ? Słabiutko i jestem tego w pełni świadomy. Dlaczego tak uważam? Głównie dlatego, że uważali tak goście, a oni są dla w mnie w takich chwilach najlepszymi krytykami.

Kryzysy są potrzebne, podczas ich przeżywania uczymy się na błędach, analizujemy i układamy plany na przyszłość. Lubię analizować :)

środa, 22 lutego 2012

Nie tak dawno temu...

A właściwie wczoraj miałem okazję wraz dj'em Vampire poprowadzić zabawę dla 70-sięciu dzieci z świetlic mojego miasta. Ahh co to za piękne doświadczenie. Pierwszy raz prowadziłem imprezę przygotowywaną tylko i wyłącznie dla dzieci.
"Żeby wejść do królestwa niebieskiego musimy stać się jak dzieci", czyli musimy również bawić się jak dzieci, jakby nikt na nas nie patrzył, nie było żadnych problemów, tylko miłość. Nie ma większej radości jak uśmiechnięta młoda twarz, której na sam widok mojej osoby w kapeluszu pojawia się błysk w oku i takie bijące, trafiające do serca szczęście.
Ogólnie poradziliśmy sobie. Dzieci chętnie odpowiadały na nasze propozycje taneczne i muzyczne. Sam pomysł obdarowywania ich batonami w nagrodę okazał się strzałem w dziesiątkę. Po raz kolejny poznałem wartość chusty klanzy.

wtorek, 21 lutego 2012

Na bieżąco.

W sobotę gościłem w Bisztynku. Początkowo lekkie problemy ze sprzętem, ale dosyć szybko się z tym uporaliśmy dzięki pomocy sympatycznych ludzi. Zaczęliśmy... i taka oczywista refleksja - bardzo ważna jest motywacja gości i ich nastawienie. Impreza była bezalkoholowa i niestety dalej krąży stereotyp, że "bez alkoholu bawić się nie można". Po początkowy trudach przebicia się przez ludzkie myślenie, rozkręciliśmy imprezę. Tańce cieszyły się dużym zaangażowaniem ze strony gości i to cieszy, dowartościowuje i motywuje. Sama gospodyni chyba była zadowolona - pozdrawiam tutaj Anię i dziękuje jeszcze raz za zaproszenie. Szkoda, że tak krótko!
Klanza fajna jest ;) Jutro o dzisiejszej zabawie z dziećmi.

PS. Ahh te "psychiczne reanimację" dj'a w damskiej łazience :)

czwartek, 16 lutego 2012

Ten przestój był potrzebny...

Praktyka pogrzebana. Jak skończył się Wielki Post tak też skończyły się oferty imprez do prowadzenia, a ja sam specjalnie się do tego nie pchałem. Pozornie zupełnie przygasłem. Jednak zaczęła rosnąć moja wiedza teoretyczna. Masowe czytanie ebook'ów Sylwka Laskowskiego, oglądanie dużej ilości filmików na yt w poszukiwaniu inspiracji i nowych animacji tanecznych. Do dziś widzę owoce gromadzenia tej wiedzy, choć rzadko przekłada się na praktykę, daje pewność siebie oraz mobilizacje do działania. Następnie w mój życiorys wpisał się kolejne warsztaty, ale o nich nieco później.

PS. Jutro podbijam Warmię i salę bankietową, na której będziemy świętować 18 urodziny Ani.

środa, 15 lutego 2012

Polonez w glanach.

Po imprezie sylwestrowej przyszedł czas na karnawał. Oazowa impreza, przebrania obowiązkowe. Ja głupi założyłem glany :) W pierwszej parze zatańczyłem ze swoją najmłodszą siostrą Olą. I wiecie co? To był najgorszy polonez jakiego tańczyłem w życiu i to nie dlatego, że tańczyłem go z 8 letnią dziewczynką. Pod koniec układu skończyła się ścieżka dźwiękowa i wskoczyła jakaś piosenka dody... Poczułem się wtedy jakby ktoś wsadził mi nóż w plecy, taka mała apokalipsa. Dalsza cześć imprezy? Lepiej, przynajmniej zdjąłem z nóg glany i mogłem szaleć na parkiecie, a "stasiu" przy dźwiękach "opa, opa" wyszedł wybornie. Jednak dalej byłem tylko nadwornym błaznem ...

PS. A dzisiaj oglądałem sale, na której we wtorek pobawimy się razem z grupą stu dzieciaków ;)

wtorek, 14 lutego 2012

Siusiumajtek w cylindrze ...

Minęły już ponad dwa lata od pierwszej "prowadzonej" imprezy. Dlaczego w cudzysłowie? To była bezalkoholowa zabawa sylwestrowa. Ja świeżutko po warsztatach, pełen werwy i zapału. Twierdziłem, że skoro przez weekend nauczyłem się kilku tanecznych animacji to wiem już wszystko o wodzirejce - jakże błędne było te myślenie. Zaczęliśmy klasycznie... "Poloneza czas zacząć" i muszę Wam powiedzieć, że to najlepszy polonez jakiego kiedykolwiek prowadziłem. Później jednak było tylko gorzej. Muzykę przygotowywał ktoś inny, więc nie miałem wpływu na tempo imprezy. Dopadałem mikrofon tak co 1h, aby poprowadzić jakiś taniec. Same animacje spotykały się z dużym odzewem, ale niestety osobistego spełnienia nie było. Nie byłem tym, który prowadzi, a tylko tym który jest na doczepkę niczym nadworny błazen :>

PS. Uczymy się...